Jestem świeżo po przeczytaniu książki i obejrzeniu filmu. Od razu zaznaczę, że jestem fanem wiernych adaptacji i lubię kiedy reżyserzy tworzą swoje dzieło wedle kart powieści. Tutaj nie do końca tak było gdyż w paru aspektach film różni się jednak według mnie nie niszczy książki Steinbecka.
Trzeba podkreślić, że książka ma grubo ponad 800 stron i niezmiernie ciężko byłoby ją rzetelnie przedstawić w dwóch godzinach. Tutaj potrzebny byłby mini-serial gdyż w powieści jest tyle rozbudowanych wątków, że Elia Kazan choćby chciała nie dałaby rady zmieścić wszystkiego. To co przedstawiła według mnie zrobiła dobrze (z paroma wyjątkami), a skupiła się na roku 1917 i na ukazaniu relacji między nastoletnimi braćmi, a jest to tak naprawdę jakaś 1/5 książki. Kto chce poznać szczenięce lata Caleba i Arona oraz poznać losy młodego Adama oraz jego brata Karola (a jest to równie ciekawa historia) zapraszam do lektury, tutaj tego nie znajdziemy.
To co najbardziej odbiega od książki to ukazanie relacji między Calem a matką - w powieści była zgoła odmienna, oraz rzecz jasna ucięcie postaci Chińczyka Li, który w książce odgrywał kluczową rolę i miał wielki wpływ na innych bohaterów, a w filmie go po prostu nie było.
Do gry aktorów przyczepić się nie można, żałuję tylko, że pani reżyser nie dała więcej pola do popisu Aronowi, którego osobowość jest równie ciekawa jak Cala. Zdecydowała się jednak na poprowadzenie akcji z perspektywy Caleba granego przez Jamesa Deana co doprowadziło do tego że mogliśmy bardziej dostrzec niesamowity talent tego aktora.
Podsumowując film oceniłbym na 7/10 z racji tego, że przyrównując go do książki spłyca wiele aspektów, niektóre pomija (przemyślenia Li), ale nie można powiedzieć, że jest to zła adaptacja. Z racji genialnej gry Deana musiałem podwyższyć na 8/10. Myślałem, że mit o nim jest mocno przesadzony jednak trzeba przyznać, że facet grać potrafił.
Z rozpędu zmieniłem reżyserowi płeć ;) Głupi błąd, choć w dzisiejszych czasach już tak nie zadziwia...
Co chcesz przez to powiedziec? Że społeczeństwo coraz głupsze, więc błąd nie zadziwia, czy że ignorancja jest dopuszczalna, jeśli mówi się o historii kina?
Chodziło mi, że w dzisiejszych czasach zmiana płci już nie jest taką niespodzianką patrząc na Annę Grodzką czy na Lanę Wachowską :) Nie było tu żadnych aluzji czy przytyków, po prostu po napisaniu posta zorientowałem się, że Elia to męskie imię i chciałem to poprawić ale już edycja mi na to nie pozwoliła. Był to mój pierwszy film wyreżyserowany przez tego pana, nie znałem go więc popełniłem błąd.
Zrozumiałem Twój błąd, ale tłumaczenie do mnie nie dotarło. Na Twoim miejscu nie porywałbym się z wystawianiem cenzurki filmowi jednego z najwybitniejszych reżyserów, o istnieniu, którego nie miałeś pojęcia.
W rezultacie wyszło karykaturalnie, na zasadzie "Szekspir? Świetny gośc. Widziałem jego wszystkie filmy"
10-tka za klasę. Nie dałeś się sprowokować :)
A jeśli chodzi o film. Też jestem świeżo po przeczytaniu książki i obejrzeniu filmu. Szkoda, że zabrakło postaci Li, takiego "mentora" rodziny. :)